Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Dla K., XIII

Lubię czytać ci naszą historię Z talerza po śniadaniu Okruchów chleba i niedopitej kawy Z odgłosów wody pod prysznicem I ciszy, kiedy się malujesz przy lustrze. Lubię czytać ci naszą historię Zapomnianym parasolem w przedpokoju Każdą kroplą deszczu na twarzy Biegiem do autobusu I ostatnim krokiem przed drzwiami. Lubię czytać ci naszą historię Zamkniętymi powiekami Po każdym dniu bez ciebie Drogą, która jeszcze przed nami I każdym powrotem do domu. Lubię czytać ci naszą historię Do ostatniej strony Gdy podnoszę wzrok od słów By już nic więcej nie powiedzieć Na dobranoc.

Dla K., XII

A miało być tak pięknie Mieliśmy się budzić o wschodzie by słońce na dzień dobry głaskało nas swoimi promykami Na stoliku przy łóżku miało stać przepyszne śniadanie rogaliki nadziane morelową konfiturą herbata gorąca, tak by parzyła dłonie, bez cukru, nalana z przesytem, do krawędzi kubka Do tego bukiet polnych kwiatów zerwany przed świtem, by dzikie krople rosy zawstydzone, odeszły niebowstąpieniem Pod oknem mieliśmy słyszeć pierwsze odgłosy miasta Paryż o tej porze roku nie byłby chętny otrząsać się z orgazmów nocnego szaleństwa ostatnich późnych powrotów i alkoholu w żyłach stłumionego sennością Mieliśmy się nie spieszyć nie nastawiać budzików wyłączyć telefony, komputer i mikrofalę oderwać się i skierować ku sobie Chcieliśmy spacerować bulwarami nad srebrzącą się Sekwaną przejść mostem Pont Neuf usiąść w kawiarni Maison Paul by delektować się ślimakami i zatęchłym winem Nie planowaliśmy, ale spóźnilibyśmy się na ostatni seans w Le Louxor graliby nasz ulubio

Dla K., XI

Gdybyś nie była Nie byłoby słów Gdybyś była pustynią Liczyłbym każde Twoje ziarenko Gdybyś była wiatrem Puszczałbym latawiec pocałunków Gdybyś była snem Budziłbym się z jawy Gdybyś była otchłanią Otwierałbym oczy Gdybyś była krokiem Nikt by nas nie zatrzymał Gdybyś była moim cieniem Stalibyśmy w słońcu Gdybyś była

Dla K., X

Dokładnie pamiętam ten moment oszroniona klamka przykleja się do rękawiczki zziębnięte palce walczą o przestrzeń ciepła stajesz bokiem czas na chwilę zamiera by w końcu uwolnić cię ode mnie z jękiem skrzypiących drzwi klisza przesuwa się o kolejną klatkę następuje ruch względny naszych ciał atomy nie pamiętają gdzie były kwant czasu temu jestem jeszcze tam zanurzony połową myśli w przeszłości a drugą połową wynurzony za chwilę Stajesz się przepaścią między nami próbuję walczyć i stawiam most ale przęsła mnie uginają się pod naporem twojego spojrzenia zapadam się w nie twoich ramionach i kasuję z pamięci każdy twój senny oddech w mój policzek Dokładnie zapomniałem ten moment

Dla K., IX

Nie miałem czasu na drobne sprawy Na krótkie chwile, na przerywniki Na wakacje życia, na góry i plaże. Nie miałem czasu na tanie kino Na winobranie, na wiśnie w sadzie Na spacery po ścieżkach, których nie znałem. Nie miałem czasu na pierwsze łzy Na ostatnie słowa, na pożegnania Na słodkie usta, na szybkie zbliżenia. Nie miałem czasu na liryczne gesty Na kwiaty na groby, na karmienie mew Na senne kołysanie wody, na ostre słońce. Nie miałem czasu, by na Ciebie spojrzeć.

Dla K., VIII

Zabierz Uśmiechy i chichoty, które kiedyś miały znaczenie a teraz tylko drażnią mnie w pokoju jak długo można odwracać się do nich plecami Odgłos windy i te 12 sekund napięcia nie-do-wytrzymania gdy stałem w drzwiach jakby to było nasze pierwsze spotkanie Ciepło Twego ciała w pamięci odkrytą stopę i włosy wplątane w każdą moją cząstkę gdy woda pod prysznicem błąkała się trochę za długo Zapach sennej nocy kiedy zmęczenie nie chciało już wędrować po mieście i tylko ułożyć się przy naszych złączonych dłoniach Każde nasze śniadanie na ciepło, na zimno na szybko lub leniwie bogate lub tylko skromne jabłko które zawstydzone chowało się przed nami od kilku dni Podrapane plecy niczym ślady tygrysiej miłości gdy tańczące palce nie chciały się zatrzymać i uznać przegranej, wygranej ani tego, że było mi ich tak mało Oddech w środku nocy który wypuścił listek na moim policzku niecierpliwy i drżący łaskocząc, doprowadzał do furii moje zmysły Każde słowo, którym mnie kochałaś długie i krótkie rozmow

Dla K., VII

Lubisz tęsknić? Wymieniać monety puste na pełne usta ciepłych warg Lubisz pamiętać? Dotykiem wspinać się po ścianie Lubisz wracać? Rozglądać się za nową drogą Lubisz dotykać? Mrozem palców znaczyć ślad na szybie Lubisz patrzeć? Mrużyć uśmiech gdy go potrzebuję Lubisz?

Dla K., VI

Od słów dzieli nas przepaść ciszy. Wróciłem z dalekiej podróży Do czasu, gdy zapomniałem wszystko. Szedłem tą drogą niezliczone razy Krokiem, który wzbijał kurz Niczym ptaki, w niebo. Trzymałem Twą dłoń lekko Może nawet za lekko W końcu, gdy zerwał się wiatr Pozostałem sam. Pamiętam mgłę pod stopami I świat, który można było zapomnieć Gdzieś tam w dole Przyspieszone oddechy parowały I tylko to słyszeliśmy wtedy. I stałem tam długo, wzeszły pierwsze gwiazdy Oczy wciąż zaćmione mrugały w rytmie światła Chciałem przypomnieć sobie, dlaczego Stoję na końcu ścieżki Ale dłonie zaciśnięte do bólu Nie chciały wyjawić mi prawdy. Nie wróciłem.

Dla K., V

Drżysz Kochana? Potrzyj dłonie I bez obaw, tak nie spłoniesz. Dzień rozkręca się spiralą Chodź tu do mnie, bądź mą lalą. Chcę zabawić się Twym ciałem Tak, jak zawsze zabawiałem. Palcem drążyć ścieżki w Tobie Gdy ulegniesz, wezmę sobie Twoje słodkie ciało... Płonie! Hej, za mocno tarłaś dłonie!

Dla K., IV

Spowita mgłą zepsutej niepamięci przedzierasz się fotonami obrazu do chwili, która stała się teraz Dotykam tej chwili, czuję materię pod palcami i sen ulatnia się, albo nie nie nie nie chcę znowu... Zanurzam się głębiej w Tobie wijąc w zapadniętym łóżku przesyconym codziennym kurzem Zwijam ciało, by zmniejszyć bezbronność własnej powierzchni ale wiem, że obudzę się taki sam Jestem chory - policzki zapadają się w goryczy porannego języka Powieki pękają posypane popiołem tamtego spotkania Pamiętasz? Pytam echa które mnie śledziło Twoim cieniem Pamiętasz? Pytam ego w lustrze które bez wyrazu wiesza mi się na szyi i dusi dusi dusi Pamiętam. Pragnę przewrotu myśli rewolucji pamięci burzy spokoju ale Pamiętam Cię chemią wytrenowanych neuronów dotykiem receptorów zapachem kawy: jedna łyżeczka, bez cukru.

Dla K., II

Pewnego dnia Był dotyk, było zaspanie Był cień w oczach I było skradanie Były ciało i ciało Był szept między nimi I nic nie istniało Następnego dnia Był jasny poranek Był pająk Lekki ruch firanek Były nasze cienie Był wiatr i słońce I było pragnienie Któregoś dnia Były łzy niechciane Był rozpad, połączenie Było przepraszanie Lecz coś pozostało Suche pocałunki To było za mało Ostatniego dnia Były już nie-słowa Było niekochanie I była odmowa Było w oczach drżenie Było bez pamięci Zostało wspomnienie

Dla K., I

To twoja pierwsza strona. Otaczasz się sobą, Odgradzasz od świata Szeroko otwartymi oczami. Stawiasz pierwszy krok, bierzesz pierwszy oddech, Masz wiosnę, w ustach pierwsze słowo, Zamienia się w ścieżkę. To druga strona. Jeszcze dotykiem niepewnej miłości Bronisz dostępu do siebie. Morze przypływem tuli cię w ramionach Bezpiecznie. To jest kolejna strona. Płyniesz autostradą, unosisz nad chmurami, Bez ciała jesteś wiatrem. Usta splecione w cichym uwielbieniu Szepczą w nieznanym języku, Znasz go, nie jest przecież obcy, Jest tylko niepoznany. To ostatnia strona. Dotarłaś do brzegu, fale głaszczą ciało Czy coś się zmieniło, czy tak już bywało? Dotyk obietnicą, choć zdradą spełniona Jesteś pełna treści - Ta książka skończona.